sobota, 8 lipca 2017

PODRÓŻ (30.06.17) DO INNEGO UKŁADU oraz ODZYSKANIE CIEMNOSKÓREJ KOBIETY


PODRÓŻ (30.06.17) DO INNEGO UKŁADU oraz ODZYSKANIE CIEMNOSKÓREJ KOBIETY: Po nagromadzeniu energii Ziemi oraz Miłości stoję i czekam. A może wykorzystać szybkie przemieszczanie za pomocą skoncentrowanej myśli? Tak, to dobre ćwiczenie i swoją drogą dobry pomysł na odkrycie czegoś niezwykłego. Koncentruję się na dalekim kosmosie....KLIK....szybko przemieszcza się obok mnie wielorakość ciemnego kosmosu...KLIK...stop, jestem w jakimś układzie, widzę promieniującą gwiazdę, jest w kolorze pomarańczu, żółci i czerwieni..Wybuchy na jej powierzchni wyrzucają ogromne masy daleko w przestrzeń... dostrzegam planetę, jest szarego, ciemnego koloru.. kieruję się w jej stronę... pojawia się myśl - pewnie nic na niej nie ma, a na pewno nie ma tam żadnego życia, bo jest całkowicie jałowa. Ląduje na jej powierzchni..rzeczywiście, była tylko ciemno szarą, pokrytą pyłem planetką wielkości Ziemskiego księżyca..widzę kratery, ciemne i jaśniejsze pola...ale coś jeszcze, zaczynam odczuwać kogoś kto mnie obserwuje. W oddali jakaś dziwnie wyglądająca postać, coś obserwuje mnie, jej wygląd najbardziej przypomina mi narzucony jasno szary materiał na coś co jest smukłego i podłużnego, jest w pozycji pionowej, lekko pochylonej, dostrzegam ciemne otwory - chyba oczy, ale żadnego otworu gębowego lub oddechowego.. (czy to fizyczna postać? - nie jestem pewien). Dosłownie po sekundzie tych istot jest więcej, zaczynają mnie otaczać, jakby przyciągane ciekawością mojej istoty, jest ich już około 30-50...zbliżają się, odczuwam niepokój - coś mi podpowiada, że one nie zupełnie rozumieją czym jestem i czym jest jakakolwiek forma komunikacji emocjonalnej. Również wysyłanie w ich kierunku wiązki emocjonalno-uczuciowych robi na nich co najmniej dziwne wrażenie niezrozumienia...Zaczynają mnie osaczać... KONCENTRACJA MYŚLI na Ziemi...MIASTO...KLIK...stoję na zatłoczonej ulicy wielkiego miasta, to skrzyżowanie, widzę samochody przejeżdżające przede mną i wysokie wieżowce. Przypomina to jakiejś miast w USA, sygnalizacja na pasach jest taka jak w filmach z napisem "Walk". Obserwuję ludzi. Są totalnie wtłoczeni w materialny świat jaki ich otacza, dosłownie zachowują się jak roboty idąc przed siebie i nie patrząc na cokolwiek wokół siebie. To mogą być lata od 1990 - to teraz. Poddaje się JA-TAM.....zmiana otoczenia... jestem w jakimś mieszkaniu, w łazience, widzę w kabinie prysznicowej ciemnoskórą, młodą kobietę, jest naga, myje się. Kręcone włosy do linii barków, szczupła budowa ciała z pięknymi, kobiecymi atrybutami. Odczuwam lekkie podniecenie (muszę się go pozbyć, to przeszkadza, udaj mi się je zneutralizować choć nie było łatwo). Ona mnie dostrzega, widzę jak patrzy na mnie z dziwnym, niemal obezwładniającym wyrazem twarzy. Wtem zmienia się moja perspektywa - widzę siebie z boku - jestem zawieszony w powietrzy, wokół mnie jest mnóstwo światła, żółto białego światła prowadzącego do tunelu ponad mną...wyglądam jak....JEZUS! No tak, teraz rozumiem jej odczucia... ale właściwie w jaki sposób ona mnie dostrzegła? Czy ona...czy ona nie żyje? Przyglądam się jej strukturze...no tak, widzę całkiem pokaźną dziurę z lewej strony jej brzucha..to dziura po dużym pocisku broni palnej... Moja postać wyciąga ręce, wokoł mnie jest niesamowity spokój, dosłownie harmonia, którą można sie upajać...ona płacze...łzy płyną po jej policzkach. -Chodź. Mówię, i ona trzymając mnie za ręce wznosi się do góry... Zauważam jeszcze jakiegoś mężczyznę, wcześniej go nie widziałem, jest również czarny, łapie za ręce tę samą kobietę, leżącą na ziemi kobietę, jest w nim złość, rozpacz, szał, miłość...jest w nim tak wiele emocji.. Ona również patrzy. Widzę, czuję jak żegna się z nim w poczuciu tęsknoty i ...dziękczynności, ale nie chce wracać.. Wznosimy się...jest już tylko tunel, jasność...BŁYSK...jesteśmy w przepięknej scenerii, przypomina to PARK. Kobieta idzie w kierunku istot ubranych w jasne kolory. Ich stroje przypominają mundury science-fiction...Odchodzi... IDENT KRYSZTAŁ JĄDRA ZIEMI...KLIK....jestem w budynku stworzonym przez Bruca Moen, wchodzę do kryształu i zastanawiam się nad tym czego właśnie doświadczyłem.... ta kobieta... -Tak, ona jest częścią ciebie.
Dawno tego nie robiłem, uświadamiam sobie jak wiele to daje, jak wiele daje odzyskiwanie części własnego JA-TAM... rozkoszuję się energią Ziemi, staję się pełniejszy, spokojniejszy, następuje porządek, jednoczy się moje JA..


poniedziałek, 3 lipca 2017

Spotkanie z istotą o bardzo niskiej świadomości oraz jeden z obszarów przejściowych w Systemach Przekonań:


Napisałem kiedyś, że zdarzają się sytuacje kiedy albo świadomie urywamy się z holu JA-TAM, lub po prostu nie dajemy rady tym wszystkim przeciążeniom i odpadamy po drodze. Oto sytuacja kiedy świadomie zerwałem się prowadzony przez JA-TAM. Na moje nieszczęście trafiłem do najbliższych Ziemi obszarów, których lepiej unikać ze względu na zamieszkujące je istoty o prymitywnym zachowaniu i niskim poziomie doświadczenia.
12.05.2014
Nad ranem:
zaraz po wyjściu wyskoczyłem przez okno - standard który utwierdza mnie, że jestem poza ciałem fizycznym.
Tym razem próbowałem odszukać kogoś z żyjących, ale nikt konkretny, z kim łączyły mnie jakieś emocje nie przychodził mi do głowy. Zamknąłem się i po chwili poszybowałem niesiony przez Ja-Tam. Wylądowałem w mieszkaniu, było znajome, zobaczyłem tam kota ale nic poza tym. Kolejny skok przez okno. Po paru chwilach znów się zamknąłem i dałem ciągnąć swojej Nadświadomości. Starałem się patrzeć na otoczenie w trakcie lotu. W połowie drogi opuściłem Przewodnika na własną rękę i postanowiłem zwiedzić miejsce, w którym się znalazłem. Było to mroczne, posępne miejsce przypominające jakiś zaułek wielkiego miasta, gdzieniegdzie unosiła się mgła. W dali zobaczyłem jakąś istotę. Zostałem przez nią zauważony. Istota ta od razu zaczęła poruszać się w moją stronę niezwykle szybko. Wyglądem przypominała kobietę, kiedy była dostatecznie blisko wiedziałem, że nie ma dobrych zamiarów względem mnie. Jej zęby były ostre jak opowieściach o wilkołakach, natomiast oczy nie wyrażały niczego, były niezwykle otępione. Rzuciła się na mnie, starała się gryźć, rozerwać mnie na strzępy. Atakowała niezwykle zajadle. Zachowałem spokój i postanowiłem przekazać jej energię miłości. Skupiłem się i uśmiechnąłem. Zobaczyłem jak moja energia uspokaja ją, w jej oczach zobaczyłem smutek, nostalgię. Jednak po chwili istota znów się zerwała jak z łańcucha i zaczęła atakować. Zorientowałem się, że nie uwolnię się od niej jeżeli czegoś nie zrobię. Złapałem ją za szyję aby trzymać ją na dystans. I wyłupałem oczy. Stało się to mimowolnie. Istota straciła wzrok, a ja mogłem spokojnie odejść z tego okropnego miejsca.
Znalazłem się w zupełnie innym otoczeniu, było to miasto w stylu amerykańskim, było jasno i przejrzyście. Zobaczyłem jak ulicą idzie grupka istot o ludzkim wyglądzie. Przystałem do nich emanując miłością i zrozumieniem, wyczuwałem, że akceptują mnie. Zadawałem im pytania, kim jesteś, kim byłeś za życia... Byli to zazwyczaj byli mieszkańcy Brooklynu, taksówkarz, pracownik budowlany. Wiedli na ogół proste życia przed śmiercią. Doszliśmy do budki. Wyglądała jak lodziarnia, ale przez szybę zauważyłem mikrofony w środku. Stała przed nią postać o wyglądzie Afroamerykanina( jakiś aktor z lat 30-40).. Byłem zaskoczony, postać wyczuła to. Padło z mojej strony pytanie - Czy to ty? Istota uśmiechnęła się, ale czułem że było to coś innego niż uśmiech jakbym znał tę postać. Wróciłem do ciała fizycznego.
Wnioski:
- Istoty takie jak atakująca mnie kobieta posiadają bardzo niski poziom energetyczny, niezwykle łatwo można się przed nimi obronić, a jedyną rzeczą jaka może przeszkadzać to strach.
- Cieszył mnie nastrój osób idących ulicą, mimo, że w poprzednich życiach byli za zwyczaj prostymi ludźmi, emanowała z nich energia dobrych ludzkich doświadczeń.